Recenzja filmu

Pierwszy gol (2023)
Taika Waititi
Michael Fassbender
Oscar Kightley

Harce na murawie

W pokrzepiającej filmowej opowieści o wspólnocie i radości czerpanej ze wspólnych porażek Waititi przemyca uniwersalne wartości, pokazując kawałek świata wolny od uprzedzeń, toksycznej męskości i
Harce na murawie
Czy można cieszyć się z przegranej? Można, a nawet trzeba, przykazuje Taika Waititi, który w zwiastunie "Pierwszego gola" promuje swoje najnowsze dzieło jako "loser" stojący m.in. za nagrodzonym Oscarem za scenariusz "Jojo Rabbitem". Niskie oczekiwania w połączeniu z dużą dawką improwizacji i radości czerpanej ze wzajemnego działania wydają się sekretnym przepisem na sukces (mniejszy, czy większy – bez znaczenia) nie tylko głównych bohaterów filmu – piłkarskiej drużyny pociesznych przegrywów z Samoa Amerykańskiego –  ale i samego reżysera, który mimo wielu statuetek na koncie nie sili się na przeintelektualizowane czy przerośnięte w ambicji i rozmachu superprodukcje. Nienależący do wybitnych, acz błyskotliwy i chwytający za serce "Pierwszy gol" to kwintesencja specyficznego poczucia humoru Nowozelandczyka, jego reżyserskiej pasji do pracy z ludźmi i po prostu, dobrej, lekko odmóżdżającej zabawy, 


Piłka nożna z rozrywką nie kojarzy się bynajmniej Thomasowi Rongenowi (Michael Fassbender), niegdyś prestiżowemu trenerowi, dzisiaj alkoholikowi po przejściach, który na wyspy Samoa zostaje wysłany w ramach zawodowej rehabilitacji i odpoczynku od rodzinnego kryzysu. Na miejscu czeka go najgorsza drużyna wszech czasów, znana ze spektakularnej klęski 31:0 z Australią w eliminacjach do Mistrzostw Świata w 2001 roku. Przyzwyczajeni do kompromitacji piłkarze nie mają wielkich sportowych ambicji: liczą się dobre chęci i pozytywne myślenie. Gdy lokalny trener, Tavita (Oscar Kightley), prosi Thomasa o zaledwie jeden gol, Holender myśli już o pakowaniu walizek. W ekspresowym tempie (z uwagi na niedługi metraż filmu), bohater orientuje się jednak, że to nie cel jest najważniejszy, a droga. Paradoksalnie członkowie reprezentacji nie muszą wcale dobrze grać, by tworzyć na boisku zgodny zespół.

Waititi łączy kino trenerskie z komedią familijną, udowadniając, że można zrobić angażujący film sportowy, niemający ze sportem w zasadzie wiele wspólnego. To nie technika, wycieńczające treningi czy popisy na murawie liczą się tu najbardziej, a emocje i współpraca w grupie. Za sprawą wiecznie uśmiechniętego Tavity i reszty drużyny oziębły, zgredziały Rongen przechodzi wewnętrzną przemianę z perfekcjonisty i awanturnika w troszkę mniej rozedrganego i szorstkiego mężczyznę doceniającego w życiu małe rzeczy. Przedstawieni w nieuciekający od stereotypów sposób Samoańczycy potrafią zarazić każdego optymizmem, luzem i wiarą w ludzkie dobro, co nieraz czyni z nich na ekranie grupę pozytywnych głupców i naiwniaków. Nie czuć w tym jednak kpiny, bowiem Waititi podchodzi do wyspiarskiej społeczności z nieskrępowaną empatią i życzliwością bez krzty fałszu. Zatrudniając lokalnych aktorów oraz eksponując w filmie zapierające dech w piersiach zielone krajobrazy, reżyser dostarcza Samoa Amerykańskiemu przekonującą i wiarygodną reklamę. Gwarantuję, dawno nie widzieliście buddy movie pokazującego tyle męskiej wrażliwości i empatii, co w komedii Waititiego.


Michael Fassbender z tlenioną czupryną i śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy świetnie sprawdza się w komediowym sosie Waititiego, zwłaszcza jeśli rolę temperamentnego trenera zestawi się z postacią zimnokrwistego, również popełniającego błędy, zabójcy z filmu Davida Finchera, w którego niedawno wcielił się aktor. Morderczy wzrok, perfekcjonizm, problem z nawiązywaniem kontaktów społecznych – Thomasa i Zabójcę łączy wiele, ale co najważniejsze, obydwoje zwiastują w ostatnim czasie dobrą passę Fassbendera do nietuzinkowych aktorskich ról. Charyzmą i urokiem nie odbiega od niego debiutująca na dużym ekranie Kaimana wcielająca się w filmie w Jaiyah – pierwszą transpłciową zawodniczkę w
historii FIFA. Aktorka, wykorzystując w filmie własne życiowe doświadczenia jako transkobiety z ogromną naturalnością i gracją przedstawia losy samoańskich fa'afafine będących ważną i szanowaną częścią kultury wyspiarzy. Jaiyah imponuje Rogenowi siłą charakteru, samoakceptacją i niegasnącą chęcią walki u boku męskich, wspierających ją, członków drużyny.

W pokrzepiającej filmowej opowieści o wspólnocie i radości czerpanej ze wspólnych porażek Waititi przemyca uniwersalne wartości, pokazując kawałek świata wolny od uprzedzeń, toksycznej męskości i niezdrowej rywalizacji. Inspirowany prawdziwymi wydarzeniami "Pierwszy gol" nie stroni, co prawda, od idealizacji, fabularnych uproszczeń i nieco banalnego przesłania, celująco spełnia jednak swoją funkcję jako rozczulająca i poprawiająca humor produkcja spod znaku guilty pleasure. Jeśli nowozelandzki reżyser właśnie w takich dziełach czuje się najlepiej, pozwólmy mu dalej podnosić na duchu swoich widzów, wywołując u nich niekontrolowany wybuch radości.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones